sposób znajdzie optymalne wyjście.
Cóż z tego, skoro Amy w ogóle nie chce o tym słyszeć. Może teraz wyłoży mu swoje racje. - Chodź tutaj! - zachęcił ją. - Usiądź, pogadamy. - Podał jej szklankę z lemoniadą. - Dzięki. - Upiła łyk i zapatrzyła się na ocean. - Ale dzisiaj było gorąco. Tak, i to nie tylko jeśli chodzi o pogodę, skomentował w duchu. - Może wolisz posiedzieć w domu? - zapytał. - Możemy usiąść w kuchni. Albo w innym pokoju. Amy pokręciła głową. - Nie, teraz jest w sam raz. Gdy słońce zaszło, od razu zrobiło się lepiej. Temat pogody został wyczerpany i Amy stawała się coraz bardziej niepewna. - Amy - zaczął Pierce. - Wiemy, o czym mamy porozmawiać. Jesteśmy dorosłymi ludźmi, nie będziemy chować głowy w piasek. Podejdźmy do tego na spokojnie, rzeczowo. Nie owijając niczego w bawełnę, bez uników. Oboje... coś czujemy. I oboje zgadzamy się, że to coś więcej niż tylko fizyczna fascynacja. To jest... - Westchnął z niedowierzaniem, jednak nie dokończył. - To coś innego - rzekł wreszcie. Był zły na siebie, że ma problemy z dokładnym określeniem własnych uczuć. Mimo to nie może się poddawać. Trzeba drążyć sprawę do końca. - Zrobiliśmy krok do przodu, ale to obudziło w tobie obawy. Chciałaś mi to dokładniej wyjaśnić, tylko chłopcy nam przeszkodzili. Amy wpatrywała się w żółty napój. Widział, że słucha go uważnie. W końcu podniosła głowę i popatrzyła mu prosto w oczy. - Masz rację, nie ma co kluczyć. - Uśmiechnęła się blado. Odpowiedział uśmiechem. - Nie ma żadnego powodu - odparł. Potrząsnęła głową. - Też tak uważam. Jak powiedziałeś, jesteśmy dorośli. Zamilkła. Po chwili znowu podniosła szklankę z lemoniadą, upiła trochę. Jak urzeczony wpatrywał się w jej po-błyskujące wilgocią usta. Ciekawe, czy lemoniada zmieniła smak jej ust? Marzył teraz tylko o jednym - by spróbować i porównać. Zamrugał gwałtownie, przywołując się do porządku. Odepchnął od siebie kuszące obrazy podsuwane przez rozbudzoną wyobraźnię.