żony szefa.
– To prawda – rzekła chłodno. – Przepraszam, przyniosę przekąski. Niestety Julianna poszła za nią do kuchni. – Masz szczęście – rzuciła za nią. – Słyszałam, że bardzo trudno znaleźć dziecko do adopcji. Czy to prawda? Kate policzyła do dziesięciu. Zwykle nie pozwalała nikomu pytać o takie rzeczy. Nie wypierała z pamięci faktu, że Emma jest adoptowana, ale nie lubiła o tym rozmawiać. Jeśli ktoś o to pytał, zawsze uświadamiała mu, że jest to ściśle prywatna, rodzinna sprawa. Jednak Kate zauważyła, że w Juliannie było coś chytrego i złośliwego. Nie pytała z naiwności, ale po to, żeby jej dokuczyć. Nie, wcale jej się nie podobała ta nowa asystentka męża. – Nie znaleźliśmy Emmy na ulicy – powiedziała z naciskiem. – Adoptowaliśmy ją przez godną zaufania agencję. – Grill już się rozgrzał – poinformował Richard, wchodząc do kuchni. Podszedł do półmiska z brie, truskawkami oraz krakersami i ukroił sobie kawałek sera. – Rozmawiałyśmy właśnie z Kate o adopcji. To wspaniale, że mogliście wziąć pod swój dach Emmę. Richard uśmiechnął się do Julianny tak promiennie, że Kate omal nie udławiła się truskawką. – Tak, tak, niewątpliwie – zgodził się niechętnie. – Uważamy to niemal za cud, prawda, kochanie? – Obrócił się w jej stronę. Kate odetchnęła z ulgą, czując, że nigdy nie kochała go tak mocno jak w tej chwili. – Tak, oczywiście. – Może pokażesz Juliannie dom, a ja tymczasem zajmę się stekami? Oprowadzanie Julianny po domu było ostatnią rzeczą, na jaką miała ochotę, nie widziała jednak sposobu, żeby się od tego wykręcić. Kiedy tak przechodziły od jednego pomieszczenia do drugiego, narastało w niej wrażenie, że Julianna była tu już wcześniej i że doskonale pamięta rozkład pokojów i ich wystrój. Zaniepokojona zatrzymała się na chwilę, zastanawiając się, jak dziewczyna się zachowa. Tak jak podejrzewała, ruszyła przodem. Kate poczuła się tak, jakby to ją oprowadzano po jej własnym domu. Przeniknął ją niemiły dreszcz. – A to jest gabinet Richarda – szepnęła Julianna, wchodząc do kolejnego pomieszczenia. Zamknęła oczy i wciągnęła powietrze w płuca. – Czuję jego zapach. Kate odniosła wrażenie, że włosy same unoszą jej się na głowie. – Słucham? – Richard to wspaniały mężczyzna – powiedziała Julianna. – Miałaś szczęście. – Czy to znaczy, że już go nie mam? – spytała Kate, siląc się na lekki ton. – Przepraszam, jeśli to tak zabrzmiało. – Dziewczyna omiotła wzrokiem pokój, a potem znowu skoncentrowała się na gospodyni. – Chętnie zobaczyłabym pokój Emmy. Założę się, że jest tam, w końcu korytarza. – To prawda, ale nie ma w nim nic... – Nie wygłupiaj się, Kate. Dlaczego miałabym nie obejrzeć pokoju waszej ślicznotki? Uśmiechnęła się do dziecka, a Kate natychmiast przełożyła małą na drugie ramię. Byle jak najdalej od Julianny. – Dobrze, chodźmy. Tym razem to Kate poprowadziła ją do sypialni dziecka. Kiedy tam