tak długo czekać na pierwsze spotkanie. Pragnęła od razu rzucić się w
jego ramiona. Kochała go ponad wszelkie pojęcie. Pożądała tak, że czasami leżała drżąc, zupełnie pozbawiona siły. W marzeniach spędzała z nim dużo czasu. W nocy kochała się z nim namiętnie, wyobrażając sobie wszystko, co mogą razem robić, a rankami budziła się w wymiętej pościeli i płakała z tęsknoty. Żałowała wszystkiego. Tego, że noc się skończyła i że nadal musi czekać na Richarda. Mimo bólu zwyciężył w niej jednak rozsądek. Julianna postępowała ostrożnie, powoli osaczając Ryanów. Zaplanowała też, gdzie spotka Richarda po raz pierwszy. Nie chciała, żeby to był bar, restauracja lub sala gimnastyczna. Żadne z tych miejsc nie pozwoliłoby jej na przedłużenie znajomości. Uznała więc, że najlepiej będzie, jeśli spotkają się na gruncie zawodowym. Najlepiej w jego kancelarii. Żeby tego dokonać, musiała mieć w firmie kogoś zaufanego. Kogoś, kto mógłby ją tam wprowadzić. I wtedy pojawiła się ona – jego dziewczyna. Julianna znowu spojrzała na wejście do kancelarii Nicholson, Bedico, Chaney &Ryan. Kolejni pracownicy wychodzili z budynku. To byli urzędnicy kończący pracę o piątej. Richard nigdy nie wychodził o tej porze, podobnie jak pozostali szefowie. Zwykle opuszczali pracę albo dużo wcześniej, albo później. Taki był przywilej szefów, oznaka ich statusu. Julianna szybko opanowała obowiązującą w kancelarii hierarchię. Nie było to trudne. Większość ludzi nie zdawała sobie sprawy z tego, jak wiele przekazują samym swym zachowaniem. Wystarczyło patrzeć, żeby dowiedzieć się, na jakim są etapie życia, gdzie się plasują w strukturze firmy, czy są lubiani, czy też wręcz przeciwnie. Szefowie chodzili pewnym siebie krokiem, który zaświadczał, kim naprawdę są. Nosili nienagannie skrojone garnitury i złote zegarki. Zauważyła też, że wychodzili albo w towarzystwie innych szefów, albo z asystentami, którzy notowali coś pospiesznie, starając się za nimi nadążyć. Julianna popijała sok, szukając wzrokiem swojej dziewczyny. W końcu ją zobaczyła. Wyszła z budynku i zbiegła po stopniach, chcąc nadążyć za innymi. Pewnie bała się, że ominie ją jakieś szczególnie miłe spotkanie. Wreszcie dogoniła grupę, ale nikt jej nie zauważ˙ył. Julianna uśmiechnęła się ze współczuciem. Dziewczyna była żałosna, rozpaczliwie próbując zwrócić na siebie uwagę. Skakała wokół grupy niczym piesek, który czeka na pochwałę albo jakiś ochłap. Nie była dużo starsza od Julianny. Miała proste, kasztanowe włosy średniej długości i okulary w drucianej oprawce. Nie nosiła torebki, tylko aktówkę, mając nadzieję, że ktoś weźmie ją za pracownicę wyższej rangi. Zwykle wkładała źle dobrane kostiumy, które miały powodować, by wyglądała na starszą i bardziej doświadczoną osobę. Niestety, było wręcz przeciwnie, bo dziewczyna sprawiała dość komiczne wrażenie, jak mała dziewczynka, która w sekrecie przebrała się za swoją matkę. Żałosna, pomyślała znowu Julianna. Pokazuje w ten sposób, że ani nie jest ważna, ani nikt jej nie lubi. Brakuje jej uznania i rozpaczliwie pragnie, by wreszcie ktoś ją docenił. Tak, ta dziewczyna świetnie nadawała się do celów Julianny. Obserwowała ją już od paru dni.