- On tu nie zostanie, może nawet już go nie ma. Przybył, zniszczył,
co mógł, a teraz chce, żebyśmy podążyli za nim. Nigdy nie zamierzał wydawać nam wojny tutaj, na nie swoim terenie. Nie mamy wyboru, musimy jechać za nim. - Dokąd? - Tam, gdzie to wszystko się zaczęło. Czasami nie mogę uwierzyć, że to się naprawdę zdarzyło, że byłem człowiekiem, rycerzem walczącym o niepodległość kraju, zakochanym w nieślubnej córce króla. Jessico, nasz wróg chce ponownie przeżyć tamten dzień. Musimy wrócić do Szkocji. Odsunęła się i spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami, lecz nic nie powiedziała. - Ta walka będzie inna niż poprzednio. Ale... - dodał powoli - ale siły będą bardziej wyrównane, niż sądziłem przez te wszystkie lata. - O? RS 287 - Ponieważ wygląda na to, że faktycznie istnieją również dobre wampiry. Z uśmiechem przysunęła się z powrotem i wtuliła w niego. - Musisz odpocząć - powiedział. - Nie mamy na to czasu. - Owszem, mamy. - Skoro tak mówisz...-Podniosła na niego wzrok. - Trochę wysiłku fizycznego pomaga zasnąć. Nie potrzebował wyraźniejszej zachęty, w końcu nie urodził się poprzedniego dnia. Pochylił głowę i pocałował Jessicę z niewymowną czułością. A potem kochali się powoli i słodko, celebrując każdą chwilę, delektując się każdym dotykiem, spojrzeniem, szeptem i dopiero na sam koniec poddali się szalonej namiętności. Kiedy Jessica zasnęła, Bryan cicho wyślizgnął się z jej pokoju i zszedł na dół. Stacey i Bobby siedzieli na jednej z kanap, przytuleni do siebie. - Jak się czuje Jessica? - spytała Stacey. - Zasnęła. Bobby patrzył na niego dziwnym wzrokiem. - Stacey próbowała mi to wszystko wytłumaczyć, ale... - Choćby ci tłumaczyła przez całe życie albo nawet i przez kilka, to jeszcze i tak nie wszystko byś zrozumiał. - Pewnie nie. Teraz wszyscy muszą odpocząć, ale potem trzeba będzie usiąść i zaplanować, co dalej. Myślę... - Bobby spojrzał Bryanowi prosto w oczy - że będziemy potrzebowali każdej pomocy, jaką da się uzyskać - rzekł z naciskiem na „my". RS 288 - Proponuję odbyć walną naradę - wtrąciła Stacey. - Tutaj. Dziś w nocy. Wszystko przygotuję. - Ja też przyjdę i już więcej was nie zawiodę - obiecał solennie Bobby. - Nikogo nie zawiodłeś. I następnym razem będziesz już przygotowany. Ale dziś w nocy nic się tu nie wydarzy, jestem tego niemal pewna. - Nie zawiodę ponownie - powtórzył. Wzięła go za rękę. - Żadne z nas nie zawiedzie - zadeklarowała i przeniosła wzrok na